Jeśli chociaż od czasu do czasu zaglądacie
 na mojego bloga albo instagram, to wiecie, że na co dzień nie używam 
cukru. ,,Normalne" słodycze zdarza mi się zjeść kilka razy w roku 
(zazwyczaj na święta albo jakieś specjalne okazje), ale przy tym wyznaję
 jedną zasadę: jeśli już jem coś słodkiego, to musi być to coś naprawdę 
dobrego. Nie ma opcji żebym poszła do sklepu i kupiła pierwsze lepsze 
cukierki albo czekoladę. W tym tygodniu nadarzyła się świetna okazja do 
sprawienia sobie takiej przyjemności, a mianowicie Festiwal Kawy Trójmiasto. W ramach tego wydarzenia przez cały 
tydzień w wybranych kawiarniach i restauracjach w Trójmieście można było 
skorzystać ze specjalnej oferty na kawy i desery. Jako recenzent 
festiwalu odwiedziłam trzy takie miejsca. Nie chcąc się narażać na ,,szok cukrowy" (w moim przypadku połączenie kawy i cukru to mieszanka wybuchowa), na degustację festiwalowych ciast zabrałam ze sobą Anastazję, która z wielką chęcią pomogła mi ocenić smak kawy i deserów :).
Pierwszym punktem naszego kawowego szlaku był Pociąg do Stacja Gdańsk - malutka kawiarnia znajdująca się nad samą Motławą. Wystrój nawiązywał do nazwy tego miejsca - po przekroczeniu progu naszym oczom ukazał się sporej wielkości pociąg w postaci fototapety. Z okazji festiwalu miałyśmy do wyboru kilka rodzajów ciast. 
Zdecydowałyśmy się na sernik Oreo oraz ciasto piernikowe. Bezsprzecznym faworytem została druga pozycja, która w połączeniu z 
wyrazistym americano podbiła nasze kubki smakowe. Deser był na tyle lekki, że w przeciwieństwie do sernika mogłybyśmy spokojnie zjeść drugi kawałek. Dodatkowo miła obsługa
 sprawiła, że wyszłyśmy z Pociągu bardzo zadowolone. Jeśli kiedyś znajdę się na gdańskiej starówce, z wielką chęcią wstąpię do tej niewielkiej kawiarni :).
Jeszcze tego samego dnia odwiedziłyśmy Dobrą Kawę. Klimat kawiarni całkowicie odmienny od 
poprzedniego - pastelowe wnętrze zachęca do odwiedzin raczej we 
wcześniejszych godzinach, a oferta zaprasza nas do zamówienia śniadania 
lub lunchu. Zestaw festiwalowy, który otrzymałyśmy (dokładnie taki, jaki był podany w menu festiwalowym) składał się z kawy 
flat white oraz sticky toffee puddingu podawanego na ciepło z gałką 
lodów. Muszę przyznać, że dawno nie piłam tak dobrej kawy. Pomimo tego, 
że była z dodatkiem mleka, mogłam w niej wyczuć nuty czekolady, a nawet 
orzechów. Ciasto na pierwszy rzut oka wydawało się dość niepozorne, ale 
kiedy spróbowałam, od razu zmieniłam zdanie. Lekko korzenny smak 
świetnie komponował się ze słodkim sosem. Wgl uważam, że podawanie ciast
 na ciepło to bardzo dobry pomysł, szczególnie kiedy pogoda nas nie 
rozpieszcza. Wizytę w Dobrej Kawie uważam za udaną, choć tutaj obsługa nie urzekła nas tak jak w Pociągu.
Ostatnim punktem na naszej kawowej mapie Trójmiasta była restauracja Winestone w  Hotelu Mercure Gdańsk Posejdon, znajdująca się w Jelitkowie. Nie ukrywam, że jest to miejsce, do 
którego normalnie pewnie bym nie zajrzała. Przede wszystkim dlatego, że 
rzadko bywam w restauracjach hotelowych, a tym bardziej z takiej półki cenowej (Mercure zdecydowanie zalicza się do tych droższych). Obsługa jednak sprawiła, że nie czułam się tam jak w restauracji, do której powinnam założyć suknię wieczorową albo złożyć zamówienie na kwotę znacznie przewyższającą moje możliwości  (a niestety w niektórych miejscach można odnieść takie wrażenie). Wystrój wnętrza trafił w nasz gust - nie był przytłaczający, a do tego znalazło się tam kilka kanap, które z radością zajęłyśmy :). W ramach 
festiwalowego zestawu zaproponowano nam brownie na ciepło z sosem 
czekoladowym i lodami bakaliowymi... i było to chyba najlepsze ciasto 
jakie jadłam do tej pory na Festiwalu. Natomiast latte o smaku 
pieczonego jabłka było dla nas o wiele za słodkie :D. 
Kolejna edycja Festiwalu Kawy Trójmiasto odbędzie się już na wiosnę. Na pewno nie przegapię okazji do poznania nowych kawiarni i restauracji w mojej okolicy. Jednak na razie (po takiej ilości ciast w 
jednym tygodniu) zdecydowanie czas na detoks :D. A Wy, pozwalacie sobie czasem na takie słodkie grzeszki? :)













Chyba muszę znów jechać do Gdańska :)
OdpowiedzUsuńZapraszam :).
UsuńIle pyszności udało Ci się zjeść. Dobra kawa i pyszne ciasto zawsze kuszą :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, a w kawiarniach szczególnie, nie można się zdecydować co wybrać :D.
UsuńJa, niestety, grzeszę permanentnie, dlatego bardzo zazdroszczę Ci udziału w takim Festiwalu. Nie byłabym w stanie napić się słodkiej kawy albo herbaty, ale miłość do deserów i ciast to mój grzech główny:)
OdpowiedzUsuńO ile kawa nie jest smakowa, to też nie wypiję słodkiej, ale ta była wybitnie przesłodzona, nie dałyśmy rady wypić jej we dwie z koleżanką :D.
UsuńKawy nie lubimy, więc nas nie interesuje ale te słodkości do kawy to co innego <3
OdpowiedzUsuńJa dopiero tak naprawdę zaczynam pić kawę. Bo herbata u mnie schodzi w litrowych ilościach :).
UsuńJak dla mnie to czarne expresso w zupełności mnie zadowala. Jakoś nie lubię kawy z dodatkami...
OdpowiedzUsuńJa kiedyś nie umiałabym wypić czarnej kawy, pomijając fakt, że zdecydowanie jestem herbaciarą :). Teraz jeśli piję, to właściwie tylko czarną, tutaj mały wyjątek :).
UsuńPysznie te ciastka wyglądają, kawą też bym nie pogardziła, choć na co dzień nie pijam (ale taka warstwowa w kawiarniach zawsze mnie przyciąga ;))
OdpowiedzUsuńW kawiarniach zawsze kuszą jakimiś szalonymi smakami :).
UsuńSuper, to musiał być fantastycznie spędzony czas :)
OdpowiedzUsuńI był, a teraz trzeba trochę odpocząć od takich przyjemności :D.
UsuńTe topiace się na wierzchu lody...
OdpowiedzUsuńO matko...
:)
Lody z ciepłym ciastem wygrywają ten Festiwal :D.
UsuńUwielbiam kawę, a jeszcze w tak pysznym towarzystwie...Mmmm... Niebo dla podniebienia! :D
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia, fajny festiwal! <3
OdpowiedzUsuńAż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńJak będę w okolicach to na pewno odwiedzę któreś z tych miejsc :) mimo, że też unikam cukru, to może się nawet na coś skuszę. A dobra kawa to coś co uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńOdwiedziłaś moje ulubione knajpki! :) Uwielbiam dobra kawę :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kawę :-)
OdpowiedzUsuń